Właśnie mija dwa miesiące od kiedy po raz drugi zostałam mamą. Zdążyłam się już w miarę ogarnąć w tej nowej rzeczywistości, więc mogę teraz na spokojnie przedstawić Wam porównanie pierwszej i drugiej ciąży oraz początków macierzyństwa. Będzie to bardzo subiektywna ocena, ponieważ istnieje wiele czynników, które mogłyby znacząco zmienić obraz sytuacji wiadomo, że każda ciąża i każde dziecko to inna bajka. Co było lepsze za pierwszym razem, a co za drugim? Co było trudniejsze przy pierwszym dziecku, a co teraz? Czytajcie dalej 🙂
NUDNOŚCI
Niestety, w obu moich ciążach doświadczyłam nudności nie porannych, tylko właściwie 24-godzinnych, trwających około trzech miesięcy. Na samo wspomnienie robi mi się słabo. W obu pierwszych trymestrach schudłam po kilka kilogramów.
W pierwszej ciąży było mi o tyle łatwiej, że mogłam ten najgorszy czas po prostu przeleżeć w łóżku i spać, spać, spać…. W drugiej niestety nie miałam tego komfortu. Musiałam wziąć się w garść i “biegać” z trzylatką po placach zabaw, ratując się miętowymi cukierkami i pilnując, żeby nie zasnąć na stojąco, hahaha!
ODPOCZYNEK
Często można usłyszeć wśród tak zwanych “dobrych rad”: “odpocznij/wyśpij się na zapas”. Okej! Próbowałam tak robić, gdy nosiłam w brzuszku pierwszą córkę. Kiedy byłam już na zwolnieniu, dużo leżałam, oglądałam seriale, czytałam, chodziłam na spacerki. Jeśli nie mogłam spać w nocy, to odsypiałam w dzień.
A teraz? Jak tu odpoczywać, gdy obok hasa wiecznie pełne energii dziecię?! No nie da się! Ale może dzięki temu, w drugiej ciąży nie miałam problemów ze snem – gdy położyłam dziecko spać, sama padałam jak mucha 😉
WYPRAWKA I PRZYGOTOWANIA POJAWIENIA SIĘ DZIECKA
Gdy byłam w ciąży pierwszy raz, naprawdę dużo czasu poświęciłam na planowanie wyprawki, wybieranie i kupowanie wszystkiego co potrzebne, czytanie o kolejnych etapach rozwoju dziecka… Sprawiało mi to dużą przyjemność. Godzinami oglądałam ubranka, wzory pieluszek, pościeli, czytałam w co jeszcze powinniśmy się zaopatrzyć. Ze Szkoły Rodzenia również wyszłam z pokaźną listą najpotrzebniejszych rzeczy. Jakie było potem moje zdziwienie, ilu z tych rzeczy nigdy nie użyłam!
Przy drugim dziecku właściwie ledwo zdążyłam z wyprawką. Jakoś ciągle nie mogłam uwierzyć, że to już zbliża się koniec ciąży. Tak strasznie szybko zleciał mi ten czas! Oczywiście tym razem kompletowanie wyprawki było znacznie prostsze – większość rzeczy zostało nam po pierwszej córeczce. Wiedziałam już też, co rzeczywiście jest potrzebne, a co możemy sobie darować.
Dużo trudniejsze w kontekście przygotowania na pojawienie się drugiego dziecka, było przygotowanie na ten fakt dziecka pierwszego. Pojawiło się w tym czasie dużo emocji i tych pozytywnych, i tych trudniejszych. Zarówno u mnie, jak i u córki. Obawiałam się jak starsza zareaguje na zbliżającą się w jej życiu rewolucję. Obawiałam się też bardzo mojego rozstania z nią na czas porodu – do tej pory nigdy nie zostawała na noc beze mnie…Ale to temat na osobny wpis 🙂
PORÓD
Przed pierwszym porodem naprawdę się bałam tego, co mnie czeka! Trochę udało mi się oswoić ten lęk dzięki udziałowi w Szkole Rodzenia. Pierwszą córkę rodziłam w Krakowie i był to trudny poród. Trudny ze względów fizycznych (dzieciątko urodziło się prawie kilogram większe niż wskazywało USG), ale też trudny z powodu koszmarnego zderzenia rzeczywistości przedstawionej w Szkole Rodzenia z realiami szpitalnymi…
Drugi poród (w Krośnie) był dla mnie bardzo pozytywnym przeżyciem. Mogłabym nawet pokusić się o stwierdzenie, że przyjemnym przeżyciem (na tyle, na ile poród może być przyjemny). Wiedziałam już co mnie czeka. Wiedziałam już jakie mam oczekiwania wobec personelu, wiedziałam na co na pewno się nie zgodzę, a o co będę walczyć. Tym razem nie spieszyłam się do szpitala. Pierwsze godziny ze skurczami spędziłam w domu, spokojnie dopakowując potrzebne rzeczy, relaksując się pod prysznicem i organizując opiekę dla starszej córy (poród zaskoczył na w nocy, 2 tygodnie przed terminem).
Ten drugi poród przeżyłam świadomie i spokojnie – nieotumaniona żadnymi lekami, z możliwością poruszania się, z troskliwą położną, która robiła wszystko, żeby było mi wygodnie i możliwie komfortowo. W obu porodach towarzyszył mi mój partner, ale wydaje mi się, że on również ten drugi przeżył bardziej świadomie, dzięki czemu i jego wsparcie tym razem było mocniej odczuwalne 🙂
PIERWSZE DNI Z NOWORODKIEM
No cóż…to jest obszar, w którym różnice są najbardziej widoczne. Przy pierwszym dziecku ogromny stres, głównie związany z karmieniem i przybieraniem na wadze. Trochę pisałam o tym tutaj. Miałam wyrzuty, że nie potrafię się dobrze zaopiekować swoim dzieckiem, bałam się wyjść ze szpitala, myśląc, że sobie nie poradzę. Co było oczywiście bzdurą, bo miałam już spore doświadczenie w opiece nad dziećmi, może nie noworodkami, ale niemowlęta “obsługiwałam” bez problemu. To jednak pokazuje ile potrafią w głowie namieszać po pierwsze: hormony, a po drugie: nieprzemyślane słowa ludzi uznawanych za autorytety, czyli lekarzy i położne, sugerujących np. głodzenie dziecka..
I tu pojawia się coś, co nazywamy “doświadczeniem”. Przy drugim dziecku od samego początku czuję taki luz i wewnętrzny spokój. Bo już wiem(!), że sobie poradzę. Wiem co robić, a czego nie robić. Nie popełniam błędów, które popełniłam za pierwszym razem, i które wtedy tylko nakręciły spiralę problemów. Wiem, że pewne rzeczy są naturalne i po prostu miną. Tak więc cieszę się tym czasem, kiedy jestem mojej córeczce potrzebna najbardziej na świecie i najchętniej nie odrywałaby się ode mnie nawet na minutę. Niestety musi, bo mam też starszą córkę, która (mimo, że nagle wydaje się taka duża!) przecież nadal jest małym dzieckiem i również bardzo mnie potrzebuje. I to jest ta, moim zdaniem, największa trudność przy drugim dziecku – nie da się zaspokoić wszystkich potrzeb obojga dzieci w 100%, jest to po prostu niemożliwe. A wypadałoby jeszcze zadbać przecież o siebie. W pogodzeniu tych wszystkich zadań bardzo pomaga mi chustonoszenie, które polecam z całego serca. Dzięki chuście, młodsza jest blisko mnie, a ja mam dwie wolne ręce dla starszej, albo do ogarnięcia spraw typu obiad czy pranie 🙂
I na koniec dodam, że PODZIWIAM wszystkich rodziców, którzy wychowują więcej niż dwoje dzieci. Należą się Wam ordery 🙂
Jeśli z zaciekawieniem przeczytałaś/eś ten artykuł, pomóż mi proszę trafić z nim do większej ilości czytelników. Będę wdzięczna za każdy komentarz, polubienie na FB/IG oraz udostępnienie. Bez tej aktywności odbiorców, trudno jest przebić się przez internetowe algorytmy. Dziękuję z góry!