Zapraszam Was dzisiaj do przyjrzenia się… trudnym pobudkom.
Niestety, życie to nie bajka i bardzo często nie możemy sobie pospać tyle ile byśmy chcieli. I to dotyczy także naszych dzieci. O ile my-dorośli możemy sobie zracjonalizować potrzebę wczesnego wstawania, rozumiemy konsekwencje, do których moze doprowadzić „kolejne 5 minut drzemki”, o tyle dla małych dzieci jest to dość abstrakcyjne.
Jak więc możemy im (i sobie) ułatwić poranne wstawanie? Oto, co ja proponuję (a Was oczywiście zachęcam do dzielenia się swoimi sposobami w komentarzach oraz podsuwania mi kolejnych tematów do cyklu ):
wcześniej kłaść dziecko spać (zadbać o wieczorną rutynę, przewietrzenie pokoju, aby sen był dobry jakościowo)
ubierać dziecko jeszcze w łóżku, na wpół śpiąco
przygotować coś dobrego do jedzenia/picia i podać już w łóżku (banan, ciepłe kakao, jogurt do picia, grzankę)
wymyślić wesoły wierszyk/piosenkę na powitanie albo „guzik na dobry humor” (moja córka ma go w pępku
)
paradoksalnie obudzić 15 min wcześniej, żeby jeszcze się poprzytulać w łóżku, pogadać o tym co się śniło, co nas czeka w nowym dniu
budzić „na raty” – najpierw otworzyć drzwi do pokoju, aby zaczęły dobiegać odgłosy z domu, potem odsłonić okno, żeby do pokoju wpadło światło dzienne, włączyć muzyczkę, itp.
odpuścić samodzielność i pomagać maluchowi zamiast liczyć na to, że „ogarnie się” sam (samodzielność można ćwiczyć po południu, w weekend, w wakacje, a nie wtedy gdy się spieszymy i ważne jest by zdążyć na czas)